2009-05-24 - 2009-06-11

Podróż Meksyk w dobie świńskiej grypy:)

Typ: Blog z podróży

Poczatki bywaja trudne o czym mielismy okazje sie przekonac. O 10.15 wg planu mial wyleciec nasz samolot Lufthansy do Frankfurtu i tam tylko mielismy czekac 2,5 godz. na wylot do Meksyku. Pol godziny przed odlotem poinformowano nas, ze nasz samolot z przyczyn technicznych niestety zostal odwolany. Lufthansa przerzucila nas na lot LOTem, ktory mial wyleciec 1,5 godz. pozniej tak wiec byly nadal szanse ze zdazymy. Na pasie startowym jednak pilot oznajmil nam, ze musimy poczekac okolo 15 min bo mielismy zabrac jakas czesc do innego samolotu, ktory czeka we Frankfurcie (pewnie do tego naszego ktory sie popsul). Z 15 minut zrobilo sie 1,5 godz. i do Frankfurtu dolecielimy 10 minut potem jak odlecial nasz samolot do Meksyku. Wkurzeni poszlismy na odprawe ale pani zakomunikowala nam, ze nastepny lot jest jutro. Dala nam voucher na hotel przy lotnisku i bez bagazy zostalismy odeslani do hotelu. Nie majac wyjscia poszlismy wiec pozwiedzac Franakfurt.

  • Warszawa
  • Frankfurt nad Menem
  • Frankfurt nad Menem
  • Frankfurt nad Menem
  • Frankfurt nad Menem
  • Frankfurt nad Menem
  • Frankfurt nad Menem
  • Frankfurt nad Menem
  • Frankfurt nad Menem
  • Frankfurt nad Menem
  • Frankfurt nad Menem
  • Frankfurt nad Menem
  • Frankfurt nad Menem

Sniadanie chociaz w czesci wynagrodzilo nam fakt, ze zamiast w Mexico City obudzilsmy sie we Franfurcie.  Z duzym zapasem czasowym stawilismy sie na lotnisku. Po 12 godzinach lotu przybylismy wreszcie do dlugo wyczekiwanego Mexico City. A tam niespodzianka za oknem- pada!!! Kurcze w Polsce bylo cieplej i landniejsza pogoda. No ale co tam deszcz w obliczu swinskiej grypy:) Odprawa celna polegala na tym, ze kazdy naciskal guzik i jesli wylosowal swiatlo zielone mogl przejsc, jesli czerwone- spradzali twoj bagaz. Oczywiscie czerwone padlo na mnie. W wypelnionym w samolocie formularzu nie zadeklarowam, ze cokolwiek wwoze a podobno trzeba wpisac jak przewozi sie jakies jedzenie. Na pytanie celnika czy mam jakies jedzenie odpowiedzialam bocadillos (kanapki), ktorych mialam cala reklamowke, ale jak je zobaczyl to na szczescie dalej nie sprawdzal. Po wymianie wszystkich pieniedzy, kupilismy bilet na taxowke i pojechalismy do hotelu wybranego z loney planet – Isabel. Za taxowke zaplacilismy 140 pesos (40 zl). Za pokoj 2 osobowy z lazienka 350 pesos (90 zl). Hotel dosyc klimatyczny, bardzo wysokie pokoje ze starymi meblami. Fakt, ze wszystko stare, zwlaszcza lazienka ale bylo ok. No i bardzo blisko do Zocalo (placu glownego). Do Mexyku przybylsimy o 20 ich czasu wiec zwiedzanie juz odpadalo. Apropo grypy, o ktorej tak trabily co chwile komuniakty w tv i radiu. Jedynie ludzie z obslugi nosili maski co pewnie zostalo narzucone przez wladze, poza tym jak sie spytam taxowkarza to zaczal sie smiac i powiedzial, ze nie ma zadnej grypy.

  • Frankfurt
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City

Nie mogac spac o godzinie 7 opuscilismy juz hotel by udac sie na dworzec autobusowy a stamtad do Oaxaca. Idac do metra zaczepislmy jeszcze o Zocalo i templo mayo, ale tylko by rzucic okiem, bo w drodze powrotnej chcemy okolo 3 dni spedzic w Mexico City i wtedy wszystko zwiedzic. Bilet na autobus 1 klasy kosztowal 400 pesos (100 zl) od osoby. Podroz zajela nam 6 godz. Po przyjezdzie, udalismy sie spacerkiem do hostelu Paulina niedaleko Zocalo (3 minuty drogi). Po drodze wstepowalismy do innych hostli ale byly drozsze. W Paulinie pokoj 2 osobowy bez lazienki ale ze sniadaniem 300 pesos (75 zl). Hostel bardzo przyjemny i godny polecenia. Po zameldowaniu ruszylismy na pierwszy mexykanski posilek. Jedznie dobre, zamowilismy kurczaka z warzywami i tortilla oraz befsztyk, do tego piwko i za wszystko zaplacilismy okolo 75 zl. Najedzeni moglismy pojsc pozwiedzac. Glownie Oaxaca bedzie mi sie kojarzyc z targiem, bo gdzie sie nie ruszylismy to wszedzie natykalismy sie na targ. Moj organizm chyba nie przestawil sie jeszcze do zmiany czasu i o 22 padlam nieprzytomna.

  • Oaxaca
  • Oaxaca
  • Oaxaca
  • Oaxaca
  • Oaxaca
  • Oaxaca
  • Oaxaca
  • Oaxaca

O 5 rano obudzilam sie i nie bylo mowy zeby jeszcze usnac. Jak by nie bylo w Polsce byla godzina 12 w poludnie. Wzielam prysznic i poszlam o 6 rano na internet. Mialam 2 godziny spokoju zanim wszyscy wstana, bo sniadanie zaczynalo sie o 8. Chcialabym tak codziennie rano sie budzic bo tyle rzeczy mozna zrobic jak  sie wstanie tak wczesnie. I rano jest taka bloga cisza. Sniadanie bylo pyszne, na swiezym powietrzu, w pieknym otoczeniu podano nam najpierw swiezego ananasa z jogurtem, potem pani przygotowala jajecznice z szynka, do tego swiezo wyciaskany sok z pomaranczy. Pycha. Po sniadaniu udalismy sie na dworzec autobusowy 2 klasy (czyli ich lokalny:) by dostac sie do Mitli. Jechalismy okolo 1,5 godziny. Z Mitli chcielismy zlapac busa do Hierve el aqua (mineralne zrodla w srodku gor) ale bylo jeszcze za wczesnie i nie bylo chetnych i chcieli dosyc sporo pesos wiec poszlismy do taxowki. Taxowkarz wzial 300 pesos (75 zl) za transport tam i z powrotem. Po drodze zabralismy jego kobiete. Droga dosyc kreta, prowadzila przez gory ale widoki super.  Na miejscu powitaly nas blekitne zrodla w pieknej gorkiej scenerii.  W zrodlach mozna sie kapac z czego skorzytal Pawel bo ja jakos nie moglam sie przekonac. Ale widok warty zobaczenia. Po hierve wrocilismy do Mitli i tam zaliczylismy ruiny zapoteckie. Na targu kupilismy kapelusze, bez ktorych ciezko sie obyc w zarze jaki leje sie z nieba. Akurat trafilismy na pochod weselny z orkiestra na przedzie i wstapilismy do kosciola by chwile posluchac jak w Meksyku odprawiany jest slub.  Pozniej chcielismy jechac do Santa Maria el Tule i udalo nam sie zlapac stopa. Zabraly nas dwie super Mexykanki, ktore mieszkaja w Puebli. Wysadzily nas w Tule, pod samym wielkim, 2000 letnim cyprysnikiem, ktory byl naszym celem. Drzewo robi wrazenie swoim rozmiarem. Potem zaliczylismy kolejny pyszny meksykanski obiad i wrocilismy busem do Oaxaca.Wieczorem udalismy sie na Zocalo a tam wielka impreza, pelno stoisk z jedzeniem no i z recznie robionymi zarowno ciuchami jak i  wszelkimi ozdobami. Zwrocil nasza uwage fakt, ze meksykanie bardzo duzo jedza a jedzenie uliczne mozna spotkac na kazdym kroku. Jutro chyba sami damy sie przekonac takiemu ulicznemu jedzeniu. Potem usiedlismy na piwko i bagietkach by odpoczac i popatrzec na codzienne zycie meksykanow. Co chwile do stolika podchodzily jakies kobiety oferujace swoje wyroby, a w okolo kazdej z nich biegala gromadka slodkich dzieciakow o oczach czarnych jak wegielki. Z checia takie jedno bysmy sobie przygarneli:)

  • Oaxaca
  • Oaxaca
  • Hierve el aqua
  • Hierve el aqua
  • Hierve el aqua
  • Hierve el aqua
  • Hierve el aqua
  • Hierve el aqua
  • Hierve el aqua
  • Hierve el aqua
  • Hierve el aqua
  • Hierve el aqua
  • Hierve el aqua
  • Hierve el aqua
  • Hierve el aqua
  • Hierve el aqua
  • Hierve el aqua
  • Hierve el aqua
  • Hierve el aqua
  • Mitla
  • Mitla
  • Mitla
  • Mitla
  • Mitla
  • Mitla
  • Mitla
  • Mitla
  • Mitla
  • Tula
  • Tula
  • Tula
  • Tula
  • Tula
  • Tula

O 9 z hotelu Riviera del Angel jedziemy busem na Monte Alban –starozytna  zapotecka osada, polozona wysoko w gorach. Dziesiejsze ruiny do zwiedzania to budynki, grobowce, plac do gry w pilkeJ Ogolnie super wrazenie, zwlaszcza, ze mozna wchodzic dosc stromymi i wysokim schodami na gore skad roztacza sie super widok na cala Oaxace.

Po powrocie zrobilsmy sobie spacer bo najwazniejszych punktach Oaxaci, z czego najwieksze wrazenie robi kosciol Santo Domingo, ktory zostal zniszczony i na nowo odrestaurowany. Wewnatrz kosciol ocieka wrecz zlotem.

Na koniec zostawilismy sobie zakupy na targu, obkupilismy sie w rozne rodzaje bananow, m.in. czerwone, ktorymi Beata Pawlikowska sie czesto zachwyca, ze nie jadla nigdy lepszych. Inne sa wielkosci palca u reki co dla nas europejczykow, ktorzy maja jedynie banany zgodne z normami Unii Europejskiej jest zjawiskiem wrecz zachwycajacym. Jutro w autobusie bedziemy degustowac bo o 5.45 rano jedziemy nad upragniony Pacyfic – do Puerto Escondido, raju dla surferow z uwagi jedne z najwiekszych fal  na swiecie.

  • Oaxaca
  • Monte Alban
  • Monte Alban
  • Monte Alban
  • Monte Alban
  • Monte Alban
  • Monte Alban
  • Monte Alban
  • Monte Alban
  • Monte Alban
  • Monte Alban
  • Monte Alban
  • Monte Alban
  • Monte Alban
  • Monte Alban
  • Monte Alban
  • Oaxaca
  • Oaxaca
  • Oaxaca
  • Oaxaca
  • Oaxaca
  • Oaxaca
  • Oaxaca
  • Oaxaca
  • Oaxaca
  • Oaxaca

Do Puerto Ecscondido wyruszylismy busem z Oaxaci o 5.45 rano (300 pesos za dwie osoby). Podroz jak dla mnie bardzo ciezka, bo przez 6 godz. przez gory, zakrety co chwile i rzucalo nas po calym busie. Na mniejscu poszlismy odrazu do polecanych z przewodnika Lonley Planet, cabanos Edda (czyli takich malych domkow przy plazy). I tu juz poczulismy, ze faktycznie w Meksyku jest tanio. Za noceg zaplacilsimy 150 pesos (40 zl) czyli za pokoj z lozkiem nad ktorym wisiala moskitiera, lazienka i hamak przed wejsciem. Wokolo palmy i wreszcie poczulismy sie jak na wakacjach. Zostawilsmy plecaki i szybko udalismy sie na plaze by wreszcie sie wykapac. Upal juz jest tu nie do wytrzymania, nie wiem jak oni moga funckcjonowac tak caly czas. Miasteczko dosyc przyjemne, choc ja licze, ze Mazunte do ktorego jutro sie wybieramy bardziej mnie urzeknie.

  • Puerto Escondido
  • Puerto Escondido
  • Puerto Escondido
  • Puerto Escondido
  • Puerto Escondido
  • Puerto Escondido

O 7 rano opuscilismy cabanos, upal juz byl nie do wytrzymania, nic sie nie chce jesc w taka pogode. Na sniadanie kupilismy sobie po wielkim kubku soku ze swiezo wyciskanych pomaranczy i udalismy sie na busa, ktorym dojechalismy do super rezerwatu ptakow – Manialtepec. Na miejscu wynajelismy lodke (600 pesos) i przez 2 godz. przewodnik obwozil nas po lagunie. Widzielismy zielona iguane i mnostwo ptakow. Niestety nie spotkalismy krokodylii bo mozna spotkac je podobno tylko w nocy. Potem zacumowalismy na kilka minut na plazy, z jednej strony ocean, z drugiej rzeka- plaza  bardzo ladna. Wypilsmy sok z kokosa i ryszylismy dalej. Po powrocie zatrzymalismy sie na obiad, czym dalej w glab Meksyku tym jest taniej, za obiad dla dwoch osob z piwem zaplacislimy 140 pesos (35 zl). Teraz siedze w kafejce, Pawel kapie sie w oceanie i za chwile jedziemy do Mazunte- rezerwatu zolwi.

Do Mazunte dotarlismy po godzinie jazdy autobusem i potem colectivo czyli na pace samochodu, co jest tutaj bardzo tanim i popularnym srodkiem transportu. Na powitanie wyszla nam piekna, czarna iguana. Udalismy sie odrazu na plaze w poszukiwaniu cabanos. Jednak odrazu nasza uwage zwrocil drewniany dom na skale nad samym oceanem. Najprawdopodobniej byla to najdrozsza kwatera w Mazunte, ale dla nas i 300 pesos (75 zl za pokoj bez lazienki) bylo jak najbardziej do zaakceptowania.
Mazunte- mala, urocza misjcowosc nad oceanem z muzeum zolwi.Nas najbardziej urzekl klimat tu panujacy- piekana plaza, goracy ocean. Cale Mazunte sprwialo wrazenie, ze swiat nie wie o jego istnieniu. Dodatkowego uroku dodawl fakt, ze Mazunte upodobali sobie hipisi, ktorzy zreszta mieszkali w schornisku obos naszej kwatery. Poza nimi, takich turystow jak my bylo naprawde niewielu.  

 

  • Laguna Manialtepec
  • Laguna Manialtepec
  • Laguna Manialtepec
  • Laguna Manialtepec
  • Laguna Manialtepec
  • Laguna Manialtepec
  • Laguna Manialtepec
  • Laguna Manialtepec
  • Laguna Manialtepec
  • Laguna Manialtepec
  • Laguna Manialtepec
  • Laguna Manialtepec
  • Laguna Manialtepec
  • Laguna Manialtepec
  • Laguna Manialtepec
  • Laguna Manialtepec
  • Laguna Manialtepec

Pobudka o 7 rano, bo o 7.30 byslimy umowieni na wycieczke lodka w poszukiwaniu zolwi. Oprocz nas byly jeszcze 7 innych turystow. Wycieczka zaczela sie od polowow ryb- po 20 min. lapania na pusty haczyk mielismy wiadro wypelnione 7 wielkimi rybmi. Nastepnym punktem programu byly zowie. Za moment dopynelismy do pierwszego zolwia po czym nasz "bosman" wskoczyl do wody i przytrzymal dla nas zowia bysmy mogli z nim polplywac i zrobic zdjecia:) Mielismy tez nadzieje na zobaczenia delfinow ale niestety nie udalo sie.
Po powrocie oddalismy sie kapieli w oceanie a potem odwiedzileismy muzeum zowi, w ktorym znajdowalo sie bardzo wiele rozych gatunkow. Wieczor zakonczylismy w knajpce na plazy w towarzystwie dwoch Szwajcarek, ktore jak sie okazalo, maja dokladnie taki sam plan podrozy jak nasz.

  • Mazunte
  • Mazunte
  • Mazunte
  • Mazunte
  • Mazunte
  • Mazunte
  • Mazunte
  • Mazunte
  • Mazunte
  • Mazunte
  • Mazunte
  • Mazunte
  • Mazunte
  • Mazunte
  • Mazunte
  • Mazunte
  • Mazunte
  • Mazunte
  • Mazunte
  • Mazunte
  • Mazunte
  • Mazunte
  • Mazunte
  • Mazunte

Po 12 godzinach jazdy nocnym autobusem dotarlismy do San Cristobal. Jechalismy w nocy i wyjatkowo szybko zlecialo, poza tym autobusy maja naprawde komfortowe. Przy autobusie zagadala nas francuska Elena i razem poszlismy szukac hostelu. Ona przez rok chce zwiedzic swiat, byla juz w Afryce, Indiach, Japonii teraz Meksyk a potem Ameryka Poludniowa. Poszlismy z nia do hostelu na ktory miala namiar od poznanego na Hospitalityu club Roberta- Meksykanina, ktory byl wlascicielem tego hostelu. Za nocleg zaplacilismy po 40 pesos za osote (10 zl) i w pokoju bylismy we trojke. Za chwile poszlismy z Robertem zwiedzac miasto, zaprodwadzil nas do loklanej knajpki i pokazal najciekawsze miejsca miasta. Ja niestety dobrze nie wspomniam wizyty w tym miescie, bo mimo, ze naczytalam sie duzo pozytywow o tym miejscu to odchorowalam caly wieczor. Na jutro kupilismy wycieczke do Kanionu Sumidero (200 pesos od osoby).

  • San Cristobal de las Casas
  • San Cristobal de las Casas
  • San Cristobal de las Casas
  • San Cristobal de las Casas
  • San Cristobal de las Casas

O 7 rano stawilismy sie przed agencja, by busmem jechac do Kanionu Sumidero. Wycieczka bardzo udana. Okolo 2 godz plynelismy lodzia przez kanion. Kanion mial okolo 1.000 metrow wysokosci. Po drodze podziwialismy liczne gatunki ptakow, a w pewnym momencie wypatrzylismy male krokodyle- bylo ich okolo 4-5, a byly wielkosci dloni. W pewnym momecncie zobaczylismy tez duzego krokodyla ale nie dal sie zbytnio podziwiac i szybko zanurkowal. Po powrocie mielismy 1,5 godz. do wyjazdu autotobusu do Palenque. O 20 bylismy w Palenque i szybko udalo nam sie znalezc wycieczke na jutro do piramid i do wodospadow Aqua Azul i Misol Ha. Chyba grypa zrobila tutaj swoje bo ku naszemu zdziwieniu za wyciczke zaplacilismy nie jak w katalogu 200 pesos od osoby ale po 100. Potem weszlismy do pierwszego hotelu i pokoj z klimatyzacja tez za polowy ceny tj. zaplacilismy 300 pesos (a na tablicy bylo napisane 600 pesos). Apropo klimatyzacji, to ciezko tu bez niej wytrzymac. Jeszcze chwile sie zastanawialismy nad pokojem bez klimy ale pani na recepcji stwierdzila, ze tu temperatury osiagaja okolo 40 stopnii. I faktycznie przeszlismy kawalek i jestesmy cali zlani potem. W nocy byla dosyc duza burza, grzmialo i blyskalo ale mam nadzieje, ze dzieki temu bedzie przyjemniej jutro jak bedziemy zwiedzac pirmidy, bo podobno zawsze jest tam upal nie do wytrzymania.

  • Kanion Sumidero
  • Kanion Sumidero
  • Kanion Sumidero
  • Kanion Sumidero
  • Kanion Sumidero
  • Kanion Sumidero
  • Kanion Sumidero
  • Kanion Sumidero
  • Kanion Sumidero
  • Kanion Sumidero
  • Kanion Sumidero
  • Kanion Sumidero

O 8 rano pojechalismy busem do piramid starozytnych Majow. Musze przyznac, ze jak narazie Palenque zrobilo na nas najwieksze wrazenie. Zdecydowalismy sie wziac angielsko- jezycznego przewodnika, co bylo sluszna decyzja bo pokazal i powiedzial nam duzo ciekawych rzeczy. Fakt, ze troche sie cenia, bo za wejscie do ruin zaplacilismy po 51 pesos od osoby (13 zl) a przewodnik chcial 300, ale utargowalismy na 200 peseos. Cale miasto ma w sobie jakas magiczna moc. Dodatkowe wrazenie robi otaczajaca dzungla i dzwieki z niej dochodzace. Mielismy nadzieje zobaczyc malpe lub goryla, ktorych jest troche jak mowil przewodnik, ale jedyne co  nam sie udalo to uslyszec goryla. Bylismy pod wrazeniem zarowno budowlom wzniesionym tak dawno temu, bez uzycia jakichkolwiek narzedzi, jak i madrosci starozytnego ludu.

Nastepnie bus zabral nas nad wielki wosdospad Misol Ha i stamtad na Aqua Azul - kaskady wodne. Troche nam sie kojarzyly z Plitvickimi  Jeziorami w Chorwacji, z ta tylko roznica, ze tutaj mozna sie bylo kapac. Ogolnie wycieczka udana.

O 20 mielismy nocny autobús do Tulum- malej miejscowosci nad Morzem Karaibskim. Jednak podczas calej nocy (11 godz) kierowca na maxa odkrecil klimatyzacje i prawie zamarzlismy.

  • Palenque
  • Palenque
  • Palenque
  • Palenque
  • Palenque
  • Palenque
  • Palenque
  • Palenque
  • Palenque
  • Palenque
  • Palenque
  • Palenque

Jestesmy w Tulum. Naczytlam sie duzo o tej miejscowosci, ze jest piekna i malownicza. Centrum miasta jest tu jednak oddalona od plazy okolo 3 km. Jak dojechalismy do plazy skierowalismy sie do cabanos czyli chatek z bali na plazy i  troche sie  zszokowalismy, bo przyzwyczailismy sie do dosyc niskich cen a tutaj tymczasem za cabanos, w ktorym tylko stalo lozko, nie bylo nawet pradu chcieli 350 pesos za noc (90 zl). Podziekowalismi i poszlismy szukac dalej. Bylismy stosunkowo wczesnie bo okolo 8.30 rano i wszystko w okolo wygladalo jak wymarle. Poszlismy do bungalowow i tam chcieli 900 pesos (225 zl). Lekko zrezygnowani stwierdzilsimy, ze najwyzej wezmiemy jakich hostel troche dalej od plazy i bedziemy jakos dojezdzac  ale na szczescie znalezlismy cabanos za 250 pesos (52 zl)  z pradem no i przy samej plazy. Lozko jest powieszone na linach wiec caly czas bedzie nas kolysalo jak na morzu.  Plaza naprawde niebianska, blekitna woda, cieple morze a piasek taki drobniotki jak pyl. Jest jednak i zla strona takiego odludzia, bo nie ma za bardzo co jesc na plazy i trzeba dojezdzac taksowka do miasta.  Wiec teraz wybralismy sie na zakupy i najwyzej bedziemy na suchym prowiancie. Ale szczerze powiedziawszy to nie odczuwa sie tu Meksyku. Doscy skomercjaloizowane jest to miejsce, duzo bialych, wiekszosc meksykanow mowi tu po angielsku i raczej wszystko na amerykanow nastawione. Oczywiscie ceny jedzenia tez dwa razy wyzsze niz placilismy do tej pory i malo regionalnego jedzenia. Na Jukatanie mamy  zostac do 8 czerwca bo tak mamy wykupiony bilot lotniczy do Mexico City wiec musimy sobie jakies wycieczki zorganizowac w okolicy, bo nie wytrzymamy dlugo  na plazy. Podejrzewam, ze juz jutro nam sie znudzi.

  • Tulum
  • Tulum
  • Tulum
  • Tulum
  • Tulum
  • Tulum
  • Tulum
  • Tulum
  • Tulum
  • Tulum
  • Tulum
  • Tulum

Dzis poszlismy na spacer do ruin miasta Majow, ktore znajduja sie obok naszych cabanos. Wstep dosyc drogi, bo tyle co do Palenque, czyli po 51 pesos a duzo mniej ciekawsze niz Palenque, albo po Palenque juz nic nas poprostu nie zachwyca. Wszedzie pelno amerykanow i czulismy sie nie jak w Meksyku tylko w Stanach, poza tym caly teren, na ktorym znajduja sie ruiny jest zadbany, porobione piekne alejki i nie czuje sie niczego mistycznego jak to mialo mieksce w Palenque. Jutro albo pojutrze chcemy urzadzic sobie wycieczke do Chichen Itzy i licze, ze te ruiny takze zrobia na mnie wrazenie.

Wieczorem zapoznalismy dwie pary meksykanskie i z nimi spedzilismy caly wieczor. Spedzali tylko jedna noc w naszych cabanos a potem ruszali dalej.

  • Tulum
  • Tulum
  • Tulum
  • Tulum
  • Tulum
  • Tulum

Wypozyczylismy skuter za 400 pesos na 24 godz. i wybralismy sie do oddalonej o 55 km Playa del Carmen. Myslalam, ze Tulum jest malo Meksykanie, ale jak zobaczylam Playe del Carmen to juz w ogole zapomnialam, ze jestem w Meksyku. Wielka promenada na ktorej mnostwo sklepow i restauracji, a na jej koncu plaza. Nic specjalnego i nie wartego obejrzenia, no chyba, ze ktos chce na zakupy sie wybrac bo konkurencja duza. Dodatkowo co wywolalo grymas na mojej twarzy byly ceny podane w dolarach. Troszke zalujemy, ze nie zostalismy dluzej w Mazunte nad Pacyfikiem.

Nawiazujac do tytulu bloga, czyli do grypy, ktora tyle zamieszania wprowadzila przed naszym wyjazdem - tutaj wszyscy sie smieja z grypy, kogokolwiek nie zapytamy to twierdzi, ze to polityczna zagrywka. Ktoregos razu jechalismy busem z takim fajnym Meksykaninem, ktory stwierdzil,  ze grype wprowadzili by miec pretekst to zakazania masowych spotkan na Zocalo w Mexico City. A to dlatego, ze chciali zmienic dwa punkty konstytucji i bali sie, ze beda z tego powodu protesty i manifestacje wiec wymyslili grype. Ciekawa teoria. W kazdym razie w Polsce wiecej bylo slychac o grypie niz tu.

  • Rezerwat Sian Ka'an
  • Rezerwat Sian Ka'an
  • Playa del Carmen
  • Playa del Carmen
  • Playa del Carmen

Rano wybralismy sie do Chichen Itzy, najslawniejszych piramid Majow. Mimo, ze sa oddalone o niespelna 130 km od nas, autobus jechal 3 godz. Za wstep zaplacilismy najdrozej jak dotychczas, po 111 pesos. Teren do zwiedzania dosyc spory, duzo obiektow odrestaurowanych i w przeciwienstwie do Palenque nie mozna wchodzic na piramidy co zapewne przedluzy ich zywotnosc. Na calym terenie bylo mnostwo sprzedawcow pamiatek, przede wszystkim drewnianych, wykonane przez samych sprzedawcow. Okazalo sie, ze Chechen Itza jest najtanszym miejscem na ­kupienie pamiatek i koszulek. W pewnym momencie zagadal nas meksykanin sprzedajacy koszulki. Spytal sie skad jestesmy i zaczal nas wypytywac jak sa rozne zwroty w naszym jezyku. Po kilkukrotnym powtorzeniu zdania “jak sie nazywasz” wreszcie mu sie udalo. On sam mowil po hiszpansku i w jezyku majow, ale stwierdzil, ze w tej czesci Meksyku wiele osob mowi tylko jezykiem majow. Potem zaczal nam mowic o roznicach jezykowych pomiedzy hiszpanksim i jezykiem majow. Ogolnie caly czas sie usmiechal i wielka radosc widac mu sprawilo, ze chwile z nim porozmawialismy.

Potem spotkalismy naszych meksykanow, z ktorymi ostatnio imprezowalismy w Tulum. Chwile porozmawialismy i poszlismy na nasz autobus, bo niestety ostatni do Tulum odjezdzal 16.30.

  • Chichen Itza
  • Chichen Itza
  • Chichen Itza
  • Chichen Itza
  • Chichen Itza
  • Chichen Itza
  • Chichen Itza
  • Chichen Itza
  • Chichen Itza
  • Chichen Itza
  • Chichen Itza
  • Chichen Itza
  • Chichen Itza
  • Chichen Itza
  • Chichen Itza
  • Chichen Itza
  • Chichen Itza
  • Chichen Itza
  • Chichen Itza
  • Chichen Itza

W nocy obudzil nas wielki deszcz, ale dzieki niemu bylo chociaz przez chwile czym oddychac. Temperatura tutaj w ciagu dnia osiagaja 36-38 stopni a w Chichen Itzy bylo okolo 40 stopni. Nie jestesmy w stanie funkcjonowac przy takiej pogodzie i zasatnawiamy sie jak meksykanie moga. Do godziny 9 rano ciagle padalo i myslelismy, ze tak jak w Polsce bedzie padalo caly dzien bo niebo bylo zachmurzone. W ciagu 20 minut jednak nie bylo sladu po deszczu i znowu bylo upal i duchota. Zgadalismy sie z niemka, ktora samotnie podrozowala po Meksyku i mieszkala obok nas w cabanio. Poprzedniego dnia byla w cenotach, czyli jaskiniach wypelnionych czysciutka woda. Po jej namowach wybralismy sie razem z nia do grand cenotu. Szybko zlapalismy stopa i po 15 min. Bylismy na miejscu. Cenoty faktycznie robia wrazenie i mozna bylo przeplywac miedzy jaskiniami.  Woda nie byla juz taka ciepla jak w morzu ale przynajmniej nie byla slona. Po powrocie pakowanie i ostatni wieczor spedzony na plazy w Tulum, bo rano wybieralismy sie do Cancun.

  • Tulum
  • Tulum - Grand cenote
  • Tulum - Grand cenote
  • Tulum - Grand cenote
  • Tulum - Grand cenote
  • Tulum - Grand cenote
  • Tulum - Grand cenote
  • Tulum - Grand cenote
  • Tulum
  • Tulum
  • Tulum

O 12 po 2 godzinach jazdy autobusem bylismy w Cancun- chyba naslynniejszym kurorcie meksykanskim. Szybko udalo nam sie znalezc katere za rozsadna cene (z lazienka 250 pesos). Zostawilismy plecaki i by nie tracic czasu pojechalismy zwiedzac miasto. Miasto jest podzielone na dwie strefy, cenrum i strefe hotelowa przy plazy. Strefa hotelowa to same wielkie hotele, pieknie przystrzyzona trawa, i wszystko zagrodzone. Kazdy hotel ma swoja plaze a publicznych plaz na 20 km wybrzeza jest okolo 4. Wszystko jest nastawione na bogatych turystow i bardziej przypomina kurort amerykanski niz Meksyk. My bynajmniej nie czulismy sie jak w Meksyku. Potem wrocilismy do centrum i zrobilismy male zakupy. Nasz hotel usytuowany byl w samym centrum i dopiero w nocy okazalo sie jak jest glosno. Do rana slychac bylo muzyke z dyskotek.

  • Cancun
  • Cancun
  • Cancun
  • Cancun
  • Cancun
  • Cancun

Po szybkim sniadaniu udalismy sie na lotnisko, bo o 13.30 mielismy wylot do Mexico City (jak placilismy za nocleg to gosc nas zapewnial, ze w cenie jest sniadanie ktore jest serwowane od 8 do 10.30 ale o 9 rano jeszcze nie dowiezli wiec poszlismy do knajpki). Po 2 godz. bylismy w stolicy Meksyku. Juz nie bralismy drogiej taksowki tylko zdecydowalismy sie jechac metrem (taksowka kosztowala nas 140 pesos a metro 2 pesos od osoby). Poczatkowo chcielismy znalezc hostel w dzielnicy Zona Rosa, ktora jest podobno bezpieczniejsza niz okolica w ktorej mieszkalismy poprzednio i pelno tu restauracji ale niestety hostele z przewodnika lonley planet byly juz zlikwidowane. Ostatecznie zatrzymalismy sie w tym samym hotelu co pierwszego dnia. Zostawilsimy plecaki i udalismy sie na spacer. Juz duzo swobodniej poruszalismy sie po Meksyku niz pierwszego dnia po wyladowaniu. Czuje sie tutaj miejski klimat, ludzi sa ladnie ubarani i jakos tak bardziej europejsko tu w przeciwienstwie do wszytskich innych miejsc jakie do tej pory odwiedzilismy w Meksyku. No i przede wszystkim nie ma tutaj ogromnych samochodow, ktore byly wszedzie do tej pory. Zastanawiajace, ze w dotychczasowych miastach uliczki byly bardzo waskie a Meksykanie jezdzili wielkim vanami, ktore ledwo sie miescily na ulicy.

  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City

Oj dzis byl bardzo czynnie spedzony dzien. Okolo 9 wyszlismy na metro by dojechac do dworca autobusowego a potem busem do Teotihuacanu – azteckie ruiny i piramidy Slonca (trzecia pod wzgledem rozmiarow na ziemi)  i Ksiezyca. Zaczepilismy jeszcze o kanjpke by zjesc sniadanie. Zamowilismy sok ze swiezych pomaraczy, jakies miesko i olbrzymi talerz salatki owocowej, ktorej we dwoje nie dalismy rady zjesc. Pieknie rozpoczety dzien, musze sie w Polsce przerzucic na takie jedzenie, tylko jest maly problem, bo u nas owoce niestety nie sa tak slodkie i soczyste jak tutaj. No i cena trzykrotnie wyzsza;( Teotihuacan obeszlsimy w miare szybko, wspielismy sie na obie piramidy i podziwialismy z gory panorame na okolice. Nastepnym naszym punktem byla bazylika Guadalupe. Czytalismy w przewodniku, ze z zewnatrz nie robi wrazenia, dopiero jak sie wejdzie do srodka i z ta teoria sie w zupelnosci zgadzamy. Bazylika naprawde godna zobaczenia. No i wielki pomnik “naszego papieza “ jakos tak chwyta za serce. Potem metrem udalsimy sie pospacerowac po Basque de Chapultepec , czyli po wielkim parku z liczny,i muzeami, jeziorkiem i zoo. No i jak na nasze nogi to mamy dosc. Juz jutro wylot do Polski ale mamy jeszcze caly dzien na zwiedzanie. Musze przyznac, ze jakos swobodnie sie czuje w stolicy Meksyku i dziwnie jakos swojsko:)

  • Mexico City
  • Mexico City
  • Teotihuacan
  • Teotihuacan
  • Teotihuacan
  • Teotihuacan
  • Teotihuacan
  • Teotihuacan
  • Teotihuacan
  • Teotihuacan
  • Teotihuacan
  • Teotihuacan
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City

No i jak wszystko, tak i nasza podroz dobiegla konca. Okolo 9 wymeldowalismy sie z hotelu, zostawlismy plecaki w przechowalni i poszlismy na ostatni spacer po Mexico City. Zaczelismy od zwiedzania Catedral Metropolitana znajdujacej sie na Zocalo. Budowe Katedry ukonczono w 1813 r. W srodku znajduje sie 5 oltarzy glownych i 14 kaplic. Potem zrobilismy sobie spacer na Plac Garibadiego, gdzie wieczorami mariachi zabawiaja publicznosc muzyka. Wieczorami moze faktycznie plac nabiera kolorow bo za dnia nie wyglada interesujaco. Mariachi stali sobie  w grupach i rozmawiali. Potem skierowalismy sie na Plac Trzech Kultur gdzie przedstawione sa 3 różne okresy historyczne Meksyku reprezentowane przez budynki z 3 różnych epok: przedkolonialnej, kolonialnej i modernistycznej. Ponadto Plac jest miejscem pacyfikacji manifestacji studenckiej przez meksykańskie siły rządowe, która miała miejsce w dzielnicy Tlatelolco 2.10.1968 r. Wowczas zginelo od 200 do 300 studentow bioracych udzial w manifestacji majacej na celu bunt przeciwko owczesnemu rzadowi. Potem juz metrem przemiescilismy sie do Parku Alameda, by w odpoczynku pozegnac najwieksze miasto na swiecie.

Majac duzo czasu do odlotu samolotu poszlismy na metro by dojechac na lotnisko, jednak mieszkalismy chyba przy najbardziej obleganej linii metra i nie udalo nam sie z plecakami wsiasc wiec wykombinowalismy, ze pojedziemy w druga strone do konca linii (bo metro bylo puste  w ta strone:) i wsiadziemy na poczatku linii zapewniajac sobie tym samym miejsce siedzace:) Samolot tym razem wylecial o czasie. Siedzialam obok meksykanki, ktora leciala do Madrytu przez Frankfurt, wiec gadalysmy sobie przez czala droge, kiedy nie spalysmy.  Moge stwierdzic z pewnym zadowoleniem, ze mielismy szczescie, ze nie bylismy w Meksyku miesiac wczesniej, kiedy tyle sie dzialo wokol grypy. Ta meksykanka stwierdzila, ze wowczas Mexico City wygladaloo przerazajaco. Jak zawsze tetni zyciem, wszedzie pelno budek z  jedzeniem, napojami i innymi duperelami to wtedy na ulicach bylo pusto. Nikt nie wychodzil na ulice,wszyscy sie kryli w domach. Ponadto wszelkie miejsca do zwiedzania byly zamkniete.  Niestety Meksyk bardzo stracil jesli chodzi o turystyke przez grype, mam jednak nadzieje, ze szybko sie podniesie z tego dolka. kraj naprawde jest wspanialy a ludzie w nim mieszkajacy przemili i bardzo otwarci. Wszedzie gdzie nas pytali skad jestesmy i po naszej odpowiedzi kiwali z uznaniem glowami i cieszyli sie, ze odwiedzilismy ich kraj. Fakt, ze unikalismy chodzenia po nocy, ale niegdzie nie spotkalismy sie z jakas zagrazajaca sytuacja. Przewodniki dostarczaja olbrzymia dawke informacji o tym jak niebezpiecznym miejscem jest Meksyk, ale przy rozwaznym sposobie poruszania sie po tym panstwie nie sadze aby stanowilo niebezpieczenstwo dla kogokolwiek.

Po dotarciu do Polski przywital nas kolega z informacja o wprowadzeniu pandemii swinskiej grypy:) Zabawne - spedzilismy 3 tyg. w panstwie gdzie wszystko sie zaczelo i prawie zapomnielismy o grypie, a wrocilismy do Polski, ktora jakze wydaje sie daleka od tego a tu znow na pierwszych stronach  grypa, ktora  stanowii nr 1. Na zwykla grype umiera rocznie 250-500 tys. Jak sie maja 144 przypadki zgodnow na swinska grype do zwyklej? Widac swinska grypa ma ukryte drugie dno.

  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City
  • Mexico City

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. adamp54
    adamp54 (09.01.2013 21:14)
    Spędziliście z pewnością ciekawe i pełne wrażeń 3 tygodnie!
    Zastanawiam się tylko co trzeba zjeść lub wypić żeby w Meksyku usłyszeć goryla :)
  2. maggie801
    maggie801 (12.06.2009 11:04)
    pytanie o zart bylo do autorki bloga?:) jesli tak to chodzi o tytul?
  3. zfiesz
    zfiesz (04.06.2009 2:51)
    żartowałaś, prawda?:-p
  4. rebel.girl
    rebel.girl (01.06.2009 23:14)
    bardzo staranna relacja ;) i tytuł emocjonujący ;)
    gratuluję wyprawy!